Wieloplanowość na zdjęciu
W dzisiejszym wpisie chciałbym się pochylić nad tematem przestrzeni na fotografii. Każdy już w szkole podstawowej słyszał o pierwszym, drugim i trzecim planie, ale niewielu wykorzystuje tę wiedzę w życiu codziennym. Dla fotografa patrzenie planami jest niemal intuicyjne. Zdjęcia wieloplanowe są ciekawsze, mają większą głębię przestrzenną i pozwalają grać szczegółami, które możemy pokazać w pełni wyostrzone lub rozmyte, zachęcając do domysłów.
Po co w ogóle dzielić rzeczywistość na plany? Odpowiedź jest dość mało artystyczna – po prostu pozwala to szybko określić jaki efekt chcemy uzyskać. Bez numerowania planów musielibyśmy używać opisów w stylu:
– To co jest najbliżej (dla pierwszego planu)
– To co jest trochę dalej (dla drugiego planu)
– To co ma być tłem (dla trzeciego planu)
Największy problem byłby właśnie ze słowem „tło”, ponieważ istnieje jeszcze możliwość podzielenia przestrzeni na więcej planów i wtedy tłem jest ten ostatni, a nie trzeci. Ponadto o tym, co należy do pierwszego, drugiego lub entego planu nie decyduje matematyczny podział, ale względny efekt jaki fotograf chce uzyskać. Można ująć kompozycję, w której na pierwszym planie są rozmyte zarośla, na drugim urokliwy domek, a w tle piętrzą się majestatyczne góry. Jednak możliwe jest zrobienie zdjęcia z pięknym motylem na pierwszym planie, zroszoną trawą na drugim, które miękko rozmywa się w zielonkawy trzeci plan (a to wszystko w przestrzeni nie przekraczającej metra). Dlatego numerowanie planów nie jest sztywnym krojeniem świata na plastry, ale dookreśleniem w jakiej perspektywie na niego patrzymy.
Z reguły główny obiekt zainteresowania, powinien znajdować się na pierwszym lub drugim planie. W ten sposób jest on najlepiej „przyswajany” przez mózg odbiorcy. To na nim powinna być skupiona ostrość. Jednak jak potraktujemy całe otoczenie głównego tematu, zależy tylko od naszej pomysłowości i obiektywu.
Możliwości jest wiele. Można użyć pierwszy plan jako „ramkę” dla drugiego. Z kolei przy użyciu dobrego sprzętu trzeci plan da się bardzo ładnie rozmyć i uzyskać pastelowe plamy, które pozwalają się tylko domyślać, co znajduje się dalej. Efekt ten nazywa się bokeh – jest on zależny od ogniskowej, użytej przysłony, ekspozycji i technicznych parametrów obiektywu. Najbardziej spektakularnie prezentuje się zastosowany na światłach, ponieważ stwarza wrażenie bajkowości i przytulnego ciepła. Jednak uzyskanie tego efektu wymaga dobrego sprzętu, najlepiej ustawianego manualnie, i pewnej wprawy, ponieważ rozmycie uzyskane różnymi obiektywami (nawet tej samej firmy) będzie inne.
Jednak bokeh nie jest jedynym słusznym sposobem przedstawiania tła. W niektórych przypadkach lepiej jest mieć wszystkie plany jednakowo ostre. Często zdarza się tak podczas fotografowania krajobrazów lub architektury. Stosuje się wtedy hiperfocus. Przecież kto chciałby, aby robiąc zdjęcie góralskiej chatce, góry w tle mu się rozmyły?
Przemyślane korzystanie z planów bardzo ubogaca zdjęcia. Jest to sztuka wyeksponowania głównego tematu fotografii bez rezygnacji z obserwacji otoczenia. Wymaga zgrania głębi ostrości, ekspozycji oraz innych czynników kompozycji, takich jak wspominany w poprzednim wpisie, trójpodział kadru. Jest to więc zdecydowanie coś więcej niż szkolna teoria. Świadome wykorzystanie planów pozwala nam eksperymentować z głębią, perspektywą i kontekstem naszych zdjęć.
You must be logged in to post a comment.